czwartek, 23 lipca 2009

Tekst: Daniel Bożek

"Czy Jerome Noetinger jest Musicą Generą?"

W 2003 roku Jerome Noetinger pojawił się w dwóch improwizujących
składów, zebranych specjalnie na ten festiwal, z których jeden
(Dorner/Fuhler/Noetiger), jako najciekawszy koncert edycji 2003,
został wydany przez oficynę Musica Genera na płycie. Nagrania te, jak
i reszta koncertów Musica Genera Festival z 2003 roku, po raz pierwszy
tak wyraziście wpisały gatunek EAI (electro-acoustic improvisation) w
historię polskiej muzyki. Dwa lata później orkiestra Metabrokeine
Noetingera ekstatycznie przyjętym występem zainaugurowała
audio-wizualny wątek obecny odtąd na kolejnych festiwalach Musica
Genera, jednocześnie ustawiając poprzeczkę tego nurtu sztuki
współczesnej bardzo wysoko (by wspomnieć kolejne wydania Biennale WRO,
na którego kolejnych edycjach pojawiają się projekty starające się
doścignąć błyskotliwość pomysłów wizualnych i dźwiękowych Francuzów).
Serią wydawniczą Metamkine "Cinéma pour l'oreille" Noetinger wyznaczył
współczesny kanon muzyki konkretnej, która mocno zaznaczyła swoją
obecność podczas tegorocznej edycji festiwalu (koncert kompozytorski i
wykład Lionela Marchettiego). W tym roku wreszcie doczekaliśmy się
także solowego, wirtuozerskiego występu Noetingera. Jego
instrumentarium nie zmienia się od lat - wysłużony Revox, paleta
ingerencji w mechanizm nagrywający, taśmy magnetyczne, zestaw efektów,
mikrofonów kontaktowych, preparowanych głośników. Śledząc jego występy
w ciągu wspomnianych edycji Musica Genera Festiwal słyszymy, że
nabiera on coraz większej wprawy i śmiałości w operowaniu tym zestawem
dźwiękowym, grając z coraz większym wyczuciem, wiedząc w każdym
momencie, którego efektu i w jaki sposób użyć, w której sekundzie
przytrzymać taśmę i włożyć szpilkę w głowicę nagrywającą magnetofonu,
jak delikatnie potrzeć mikrofonem o sprężynę, czy ile gwoździ położyć
na membranę głośnika. Każdy gest dźwiękowy jest dopracowany w
detalach, często oparty na niuansach i delikatnych operacjach, a
jednak muzyka zachowuje żywiołowość i błyskotliwość. Niewiele tak
dobrych koncertów z muzyką improwizowaną miałem okazję przeżyć - Fred
Frith w 2000 w Bydgoszczy (festiwal Muzyka z Mózgu) i Keith Rowe w
2005 w Szczecinie (także podczas Musica Genera). Koncerty artystów
dźwiękowych z ogromnym doświadczeniem i intuicją, pokazujące, że
muzyka improwizowana wymaga od muzyka bardzo wiele, a swoista
wirtuozeria (związana z doświadczeniem w grze na danym
instrumentarium) zadziała tylko w połączeniu z dźwiękową wrażliwością,
inteligencją ("intuicyjna improwizacja jest tajemnicą geniuszu") i
humorem (patrz minutowa cisza, która Noetinger wykonał dla zmarłego
dzień wcześniej Michaela Jacksona). Cechy te, które zostały zaznaczone
podczas występów Noetingera w Polsce w poprzednich latach, w tym roku
miały okazję zabłysnąć w pełnej okazałości. Swoim trzecim występem w
historii MGF Francuz po raz kolejny udowodnił, że jego twórczością
konstytuuje estetykę tej imprezy. Określenie "mistrz", które padło w
zapowiedzi tego koncertu, było jak najbardziej na miejscu.

Daniel Bożek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz